dorożki z dołu, gdy dochodzimy do Opery - ul. Legionów
dorożki z dołu, gdy dochodzimy do Opery - ul. Legionów
dry dry
2300
BLOG

Ponad Dachami Lwowa

dry dry Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 61

 

Aby oderwać się trochę od martyrologii spędziłem w gronie moich najlepszych przyjaciół jakich mam ( w tym Ukraińców) trochę czasu nad dachami magicznego Lwowa. Oczywiście magicznego dla nas, kochających to miasto szczerą miłością i bezwarunkową. Nie zauważamy brudu na ulicach, niedopałków, żebraków, taniej symboliki ukraińskich nieustających kampanii wyborczych. Gniewnych twarzy historycznych polityków i postaci  atakujących zewsząd na plakatach i gloryfikowanych na bohaterów też nie widzimy. Nie interesują nas też pomniki, które śmiecą ten zacny gród swoją tanią symboliką dorabianą na siłę swym nachalnym przesłaniem post-sowieckim. Fascynowało mnie zawsze to, że czas się tu zatrzymał – brak remontów i środków na modernizację sprawił, że wiele miejsc, podwórek, zaułków pozostało bez najmniejszych zmian – jakby dalej był rok 1939 – zmienił się tylko lokator…Spacerowaliśmy wiec po mieście z planem z 1939 roku, wymienialiśmy nazwy polskich ulic, rozmawialiśmy głośno po polsku i spędzaliśmy cudowny czas w podróży sentymentalnej. A była to podróż bardzo szczególna dla dwóch moich przyjaciół - odkryli groby swoich najbliższych z początku XIX wieku, a byli tu po raz pierwszy.
Namierzyłem dwa miejsca z których nie widać brzydoty przyziemia, a świat wokół sprawia, że siedzi się jak w wehikule czasu. Oba te miejsca mają znakomitą panoramę na Stare Miasto i zawierają całą symbolikę tego miejsca dla Polaków. Pierwsze, to restauracja na dachu hotelu Opera. Hotel znajduje się na samym początku ul. Legionów i na zbiegu z Furmańską, a więc naprzeciw Teatru Wielkiego. Wspaniały widok na pl. Teatralny i miasto z góry nawet przy brzydkiej pogodzie wart jest naprawdę wiele…Hotel ten wybudował mój przyjaciel, uczestniczyłem przy tym projekcie, jest więc mi bliski. Restauracja oferuje kuchnię fusion, która jest lekka, potrawy dobrze dobrane i skomponowane, ładnie podawane przez profesjonalnych kelnerów. Jest nawet i sommelier potrafiący doradzić dosyć dobrze. Nie jest to zły lokal….Zjedliśmy rozkoszując się tym miejsce, wychodząc co chwila na taras i rozmawiając, a ja zajmowałem się fotkami. Zawsze boję się zabierać dobry aparat, ponieważ gubię praktycznie wszystko. Co prawda zagubione rzeczy powracają do mnie (może za wyjątkiem komunikatora, który posiałem we Włoszech, chyba mnie nie lubił, bo nie chciał do mnie powrócić, mimo interwencji Carabinieri w Madonna di Campiglio), lecz wole nie ryzykować. Chociaż, właściwie…po co go mam??? Następnym razem może zabiorę więc…Pięknie wyszły te fotki mimo lichego sprzętu, lecz taka jest u mnie konwencja.
Drugie miejsce to Gazowa Lampa na ul. Ormiańskiej. Tam, na samej górze jest fantastyczny widok. Z tego tarasu widać wszystkie najważniejsze świątynie miasta: Katedrę Łacińską, Katedrę Ormiańską, Katedrę Unicką św. Jura, Wieżę Korniakta Cerkwi Wołoskiej i wiele innych. Lokal jest trochę na niższym poziomie niż Opera, głównie nastawionym na młodzież i lubiących wypić kilka głębszych i/lub piwo. Siedzieli obok krajanie i tak od 12 pili wódkę, która na dodatek była ciepła, ponieważ butelka nie była oszroniona…jednak im ani nam wcale to nie przeszkadzało - w końcu przyszliśmy tu w innym celu niż wlewać w siebie ciepłą wódę. Niedaleko znajduje się wieża Katedry Ormiańskiej, a wyglądając przez taras można prawie do niej zajrzeć. Jakież było moje zdziwienie jak na sąsiednim dachu wypatrzyłem kota…
Wypiliśmy kawę z czymś tam i poszliśmy dalej – na Łyczaków szukać grobów wielkich przodków, lecz to już inna historia i o tym będzie za parę dni. Na razie patrzymy na magiczne dachy zaczarowanego Lwowa…
 
P.S. Wiecej zdjęć ze Lwowa znajdziecie Państwo w tym miejscu i jeszcze w tym, a także tutaj. Dziękuję za odwiedziny i jestem wdzięczny, że mogłem szerzej zaprezentować Wam moje spojrzenie na to magiczne dla mnie miasto.
A jeśli ktoś wpadł na ten wpis najpierw, to zapraszam na najnowszy dotyczący polskich napisów w tym królewskim grodzie - TUTAJ

Zobacz galerię zdjęć:

widok w kierunku ratusza i rynku. Po drugiej stronie Wały Hetmańskie, w okresie międzywojennym po prostu ul. Hetmańska
widok w kierunku ratusza i rynku. Po drugiej stronie Wały Hetmańskie, w okresie międzywojennym po prostu ul. Hetmańska pl. Teatralny to teraz w drugą stronę...w oddali z lewej majaczy Katedra UNicka św. Jura, bardziej od niej na lewo kościół św. Elżbiety nie mogło być bez dorożek :) bardziej centralnie w kierunku dworca PKP :) a z lewej widać wieże kościoła św. Elżbiety na wprost w kierunku Plant i ul. Legionów. Z lewej Kościół  Jezuitów, za którym widać wieżę Katedry Łacińskiej a tu w kierunku Polski :) chyba najbardziej "dachowe" a to jest wejście od strony Opery do jednego z mieszkań. Kto powiedział, że galeriowce wymyślono w Niemczech na pocz.XXw??? noc w Operze zapada... i księżyc świeci... a to juz z Lampy Gazowej... kot na dachu. A z lewej wieża kościoła Jezuitów... Sw. Jur... znajomy z Rynku... więcej dachów same dachy...a na wprost ul. Kopernika. nazwa pozostała po wojnie bez zmian... Kościół Dominikanów.Z lewej wieża Korniakta Cerkwi Wołoskiej. Z prawej ratusz i wieża Katedry Łacińskiej ul. Batorego, Sąd Najwyższy. Sprawiedliwość jeszcze zwycięży... zatrzymany czas...w drodze na dach... tu nic się nie zmieniło od 1939...poza mieszkańcami... tylko lokatorzy się zmienili po 1939 ...Ukraina...Lwów...wyjście na dach okazało się proste do sforsowania... z okna Hotelu Opera, tam gdzie była biesiada... Widok na kameinicę przy plantach od oficyny - na jej dach ;) a to już inne okno na górze i widok zeń... ciekawe to podwórze..jakby czas się zatrzymał, tylko lokatorzy inni...
dry
O mnie dry

"Nothing in the World is so powerful as an idea. A good idea never dies and never causes changing its form of life". Frank Lloyd Wright.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura